Dyskusyjny Klub Książki poleca...

Data: 2013-11-27

Wspólne mianowniki

Kolejne rozdanie literackich nagród Nobla – szczytu marzeń ludzi pióra na całym świecie. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do Alice Ann Munro, kanadyjskiej pisarki, mistrzyni krótkiej formy literackiej – opowiadania. Słowo „mistrzyni” całkowicie odzwierciedla opanowanie tego gatunku. Świadczy o tym zbiór opowiadań o tytule, nomen omen, „Zbyt wiele szczęścia”, o którym dyskutowaliśmy na naszym ostatnim spotkaniu w DKK

To naprawdę wyjątkowa, wspaniała pozycja w twórczości Alice Munro. Dzięki znakomitemu tłumaczeniu Agnieszki Kutz ta książka ma wielką siłę przykuwania do tekstu, przy czym, uwaga: czytanie każdego z opowiadań zmusza do myślenia. Ostrzeżenie to skierowane jest do tych, którzy sięgną do tej lektury, aby po całodziennej, intensywnej pracy umysłowej schłodzić zwoje mózgowe. Każde z opowiadań zawiera tak skondensowaną akcję, tak wiele treści, że odnosimy wrażenie, że mamy do czynienia z powieścią. Albo z pełnometrażowym filmem. Kolejne ostrzeżenie, tym razem skierowane do absolwentów kursów przyspieszonego czytania: ta umiejętność nie przyda się podczas lektury – mogą wystąpić trudności ze zrozumieniem tekstu. Tu niemal do ostatniej linijki nie wiadomo jak się skończy każde z opowiadań, a co za tym idzie – lektura wymaga maksymalnego skupienia przy czytaniu. Zaleca się by przed sięgnięciem po książkę dobrze wypocząć i nie objadać się, a może nawet wziąć prysznic i udać się na odprężający spacer.

Autorka ma wyjątkowy dar tworzenia napięcia. Czy jest to opowiadanie o pielęgniarce, która wyzwala się spod wpływu męża-psychopaty, mordercy ich własnych dzieci („Inny wymiar”), albo o roli kobiety w życiu mężczyzny („Las”, „Twarz”) i w ogóle każde inne z tego zbioru – napięcie wyczuwalne jest od chwili rozpoczęcia lektury. Czytelnik spodziewa się dramatycznego rozwoju sytuacji i nie doznaje zawodu. Zakończenie każdego opowiadania jest do tego stopnia zaskakujące, że chcemy poznać kolejną historię, by znowu zostać zaskoczonym. Jest to pierwszy wspólny mianownik opowiadań zawartych w tym zbiorze (chyba nie tylko matematycy należący do klubu dyskusyjnego wiedzą, co to jest wspólny mianownik).

Spójrzmy na wybraną „na chybił-trafił” nowelę z tego zbioru i niech to będzie „Na wzgórzach”. Jest to historia studentki dorabiającej na naukę i na życie poprzez pracę w stołówce uniwersyteckiej. Poznaje ona na studiach dziewczynę, która może się „pochwalić” opiekunem (dzisiaj mówi się: „sponsorem”) o dość nietypowych upodobaniach. Bowiem pan Arthur Perversey (cóż za jednoznacznie brzmiące nazwisko!) uwielbia słuchać wierszy czytanych przez rozebrane do naga młode kobiety. Zgroza! Nie wiadomo, co tu jest większym zboczeniem: czy to, że dziewczyna czyta, czy to, że jest przy tym goła, a może to, że poeta kanadyjski. Najpewniej – wszystko razem. Do przejścia takiej traumy zmuszona zostaje narratorka, a przy tym bohaterka opowiadania. Na dodatek jej nowa przyjaciółka, do tego momentu protegowana pana Perverseya zdobywa innego mężczyznę i czyni to głownie po to, by wyzwolić się spod wpływu swojego zboczonego(?) opiekuna i zdobyć innego, tym razem normalnego (a może tylko typowego). Kłopot w tym, że ten nowy jest kuzynem bohaterki, w którym ta podkochuje się, bez wzajemności jednak, a może nawet bez jego wiedzy. Nic dziwnego, że po tak traumatycznym przeżyciu, jakim było czytanie poezji na golasa w obecności takiego słuchacza, jak Perversey, bohaterka postanawia zemścić się na swojej koleżance. Daremnie jednak czytelnik oczekuje krwawych scen słusznej skądinąd zemsty. Ale zemsta następuje. Przy tym jest tak wyrafinowana a jednocześnie prosta, że ta cała perwersja niezwykle perwersyjnego pana Perverseya przy niej wygląda jak jakiś śmieszny pagórek w parku miejskim przy szczytach Himalajów. Otóż nasza bohaterka, w anonimowym liście, podaje adres swojego kuzyna panu Perverseyowi. Tam perwersyjny, zboczony słuchacz poezji kanadyjskich, recytowanych przez nagie kobiety odnajdzie swoją protegowaną, której przez moment zdawało się, że można bez zgody koleżanki bezkarnie podrywać jej kuzyna.  Pies ogrodnika z tej studentki. Sama nie skorzysta, ale innym też nie pozwoli.

Zaskakiwanie czytelnika i swoiste poczucie humoru autorki zbioru opowiadań „Zbyt wiele szczęścia” to jedno. Kolejną wspólną cechą wszystkich opowiadań jest swoisty feminizm. Bo Alice Munro jest feministką. I bardzo dobrze. Im więcej feminizmu w życiu codziennym tym lepiej. Najwyższa pora, by feminizm zagościł również w polityce. Politycy (zarówno mężczyźni z nadmiarem testosteronu, ale też, co gorsza, kobiety) sterujący światową polityką są przyczyną największych nieszczęść w dziejach ludzkości. A wśród tych nieszczęść wojny wcale nie są nieszczęściami największymi. Według zdobywczyni literackiej nagrody Nobla, kobiety są ciągle niedocenianym elementem życia społecznego i rodzinnego. Alice Munro jest znakomitą obserwatorką życia. Może stąd wzięło się jej feministyczne nastawienie do świata. Świadczą o tym opowiadania z omawianego zbioru, a przede wszystkim „Las”, „Twarz”, czy też „Wolne rodniki”, w których kobiety, chociaż pozornie na drugim planie, odgrywają w akcji decydującą rolę. Mężczyźni to pechowcy. Jeżeli nawet akcja opowiadania rozwija się wokół nich („Las”), to jedyną nadzieją na wyciągnięcie ich z kłopotów, w które sami się wpędzili, lub też wpędzenie ich w te kłopoty, są kobiety, które spotykają oni na swojej drodze życiowej.

Teraz należy skupić się na kolejnym, charakterystycznym, elemencie wszystkich opowiadań, który spina je właściwie w jedną całość: miłości. Alice Munro nie wstydzi się uczuć. Zbiór kończy się opowiadaniem tytułowym „Zbyt wiele szczęścia”. Jest to historia profesor uniwersytetu w Uppsali (Szwecja), geniusza matematyki teoretycznej, Zofii Kowalewskiej. W zasadzie wiele twierdzeń znanych pod nazwiskami innych matematyków powinno nosić jej nazwisko. Jednak, jak często bywa z geniuszami, którzy zmarli przedwcześnie (a który geniusz umarł we właściwym momencie?), jej odkrycia w dziedzinie matematyki teoretycznej zostały zawłaszczone przez innych „geniuszy”, którzy uważali się za niedocenionych. Zofia Kowalewska jest wszechstronnie utalentowana. Oprócz tego, że z powodzeniem zajmuje się matematyką, pisze w wolnych chwilach  książeczki dla dzieci. Lecz przede wszystkim poszukuje na swojej drodze życiowej miłości. Gdy wydaje się, że ją znalazła – zostaje porzucona. Mężczyzna, który mógłby dać jej szczęście, zwyczajnie ucieka. Boi się, że siła jej intelektu przyćmi go i pozostanie mu tylko rola tła dla kobiety genialnej. A on nie chce być przyćmiony przez nikogo. Nawet przez nią. Zofia Kowalewska umiera na zapalenie płuc, którego nabawia się podczas podróży pociągiem z Francji (gdzie miało dojść do ślubu z profesorem prawa stosowanego, zresztą o tym samym nazwisku) do Sztokholmu. Można jednak powiedzieć, że jest to śmierć z miłości do kogoś, kto ją odrzuca ze strachu przed okazaniem własnej mierności w kontakcie z geniuszem. Kolejny, klasyczny przypadek pogoni za wymykającym się szczęściem. Pogoni, która kończy się źle. Zupełnie jak w swoistej, szekspirowskiej matematyce – bilans wychodzi na zero. Ktoś musi być nieszczęśliwy, by szczęśliwy mógł być ktoś inny.

Alice Munro jest jakby plotkarką, opowiadaczką banalnych historii z życia tzw. szarego człowieka. Jednak sposób, w jaki to robi jest wyjątkowy. W jej ujęciu każdy z epizodów ludzkiego życia może być scenariuszem filmu ubiegającego się o Oskara. Opowiadania czyta się tak, jakby oglądało się film, reżyserowany co najmniej przez Spielberga. Nie musi więc Alice Munro pisywać powieści sensacyjnych gdyż sposób w jaki przedstawia codzienne życie jest absolutnie sensacyjny. W jej przypadku literacki Nobel to nie jest „zbyt wiele szczęścia”, jak to napisano na początku niniejszej recenzji. Optymistyczny jest też fakt, że można tę nagrodę otrzymać w wieku 82 lat. To dobrze. Tu rodzi się apel do pisarzy młodszego pokolenia: nie ustawajcie w pisaniu! Wcześniej czy później znajdą się ludzie czytający ze zrozumieniem, którzy dojdą do wniosku, że należy się Wam jakaś nagroda, więc piszcie! Piszcie powieści, nowele, wiersze! Tylko róbcie to tak dobrze jak Alice Munro.

 

Adam Klupczyński
 

Data ostatniej zmiany: 2013-11-05 16:58:26

Kalendarium - wydarzenia

Aktualnie brak zaplanowanych wydarzeń

Sięgnij po paczkę literacką IBUK Libra Polona Fundacja Orange Biblioteka Narodowa Oferta biblioteki skierowana do czytelników niepełnosprawnych
facebook