Dyskusyjny Klub Ksiażki poleca... "Traktat o łuskaniu fasoli"
i "W ciemność"

Data: 2013-06-26

Tematem dwóch ostatnich spotkań DKK działającego przy Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Tadeusza Rakowieckiego w Hajnówce były powieści: Cormaca McCarthy’ego W ciemność i Wiesława Myśliwskiego Traktat o łuskaniu fasoli.

Cormac McCarthy W ciemność

Cormac McCarthy jest uważany za jednego z czterech najlepszych współczesnych pisarzy amerykańskich, obok Thomasa Pynchona, Dona DeLillo i Philipa Rotha. Jego twórczość obejmuje gatunki post-apokaliptyczne, lecz także typowo amerykańskie, takie jak Southern gothic i western. Do tej pory, w Polsce, ukazało się dziewięć książek jego autorstwa i każda z nich cieszyła się ogromną popularnością wśród czytelników. Mimo, że powieść W ciemność napisał na początku swojej pisarskiej kariery, w 1968 r., na polskim rynku wydawniczym pojawiła się ona dopiero w 2011 r. Dla większości hajnowskich klubowiczów była to pierwsza publikacja McCarthy’ego i zdecydowanie nie zachęciła ich do jego twórczości.

Akcja rozgrywa się na przełomie wieków w zakątkach Appalachów. Już na samym wstępie porażają nas brzydota zarówno przedstawionych postaci, jak i miejsc. Główni bohaterowie, rodzeństwo Rinthy i Culla Holme, mieszkają w zimnej, obmierzłej chacie. Siłą napędową akcji są narodziny dziecka pochodzącego z ich kazirodczego związku. Grzech, którego się dopuścili pociąga za sobą kolejne, Culla porzuca dziecko w lesie z nadzieją, że umrze. Mężczyzna mówi swojej siostrze, że ich syn nie żyje. Prawda jest jednak inna, dziecko zostaje znalezione i otoczone opieką przez wędrownego Druciarza. Gdy Rinthy odkrywa, że wskazany przez brata grób, który miał być miejscem pochówku jej dziecka, jest pusty postanawia wyruszyć na poszukiwania niemowlęcia. W ślad za nią rusza Culla. Mijają miesiące, zmieniają się pory roku, a bohaterowie błądzą w tytułowej ciemności, wchodząc w nią coraz głębiej. Jest ona metaforą nie tylko zła otaczającego ich świata, ale także grzechów popełnianych przez jego mieszkańców.

Fabuła powieści McCarthy'ego toczy się dwutorowo. Fragmenty opowiadające o losach rodzeństwa przeplecione są opisami działań trzech bliżej nieznanych mężczyzn, którzy wędrują równolegle do dwójki głównych bohaterów, siejąc na swojej drodze spustoszenie, mordując i masakrując. Przywołują oni na myśl niekompletnych jeźdźców apokalipsy. Jednak czy aby na pewno niekompletnych? Można by przypuszczać, że Culla, którego śladem podążają, jest czwartym jeźdźcem, śmiercią. Wydaje się namaszczać kolejne ofiary poprzez samo spotkanie. Wszystkie napotkane przez niego osoby, które w jakiś sposób mu zagrażają, w następnym rozdziale giną z rąk trzech mężczyzn. Jemu jedynemu udaje się wyjść cało, mimo, że ich drogi splatają się dwukrotnie.

Cormac McCarthy opowiada historię o morderstwie, w której nie ma miejsca na tajemnice, nie ma zagadek kryminalnych. Zabójcy nie mają motywu, nie ponoszą też kary za swoje postępowanie. Sam autor nie wyjaśnia zachowania bohaterów, nie usprawiedliwia i nie potępia. Nie poznajemy ani motywów ich działań, ani myśli. Psychologizm postaci został zredukowany do minimum. Ich intencje możemy poznać tylko dzięki przedstawionym czynom i ograniczonym do koniecznego minimum dialogom. W pewnym momencie zdajemy sobie sprawę z tego, iż nie wiemy, dlaczego właściwie Culla ruszył w poszukiwaniu siostry, z miłości czy ze strachu, że odnajdzie ich dziecko.

Książka już od pierwszych stron jest przesycona nawiązaniami do Biblii. W prologu poznajemy sen Culli przedstawiający dzień końca świata i sądu ostatecznego, w którym to zapada coraz większa ciemność, a Bóg nie nadchodzi. Nasi bohaterowie spotykają na swojej drodze nie tylko trzech jeźdźców apokalipsy, ale także kaznodzieja namawiającego do zabójstwa i pasterzy pasących stado świń. Pisarz pozostawia duże pole dla wyobraźni czytelników, swoją opowieść nasycił symbolami, drogowskazami i aluzjami, zmuszając w ten sposób do czytania między wierszami.

Utwór autora Drogi nie znalazł przychylności u naszych klubowiczów. Przytłoczyła nas szpetność i brutalność przedstawionego świata. Każdy rozdział zawierał w sobie element zbrodni bądź podłości, począwszy od kazirodztwa, przez kłamstwo, kanibalizm, namawianie do zbrodni a ostatecznie morderstwa. Epilog również nie pozostawił złudzeń, ślepiec, który oddał swój los w ręce Boga, aby ten go prowadził przez życie idzie wprost na śmiercionośne bagno.

Wiesław Myśliwski Traktat o łuskaniu fasoli

Powszechnie dzieła Myśliwskiego umiejscawia się w nurcie literatury chłopskiej, podejmującej problematykę tożsamości wsi i jej historyczne przemiany. W przypadku tej powieści jest jednak trochę inaczej. Przedstawione życie bohatera-narratora, wywodzącego się, co prawda ze środowiska wiejskiego, posłużyło autorowi nie tylko do zobrazowania życia mieszkańców wsi, ale i do zapisania pamięci zbiorowej pokolenia doświadczonego przez wojnę i system komunistyczny.

Wykreowana w Traktacie o łuskaniu fasoli postać jest reprezentantem całego narodu polskiego, któremu przyszło się żyć w XX wieku. Poznajemy go, gdy jest już starszym człowiekiem, nadzorującym osiedle letniskowe, jako stróż. W jesienny wieczór zawitał do jego drzwi tajemniczy przybysz, któremu to w ciągu jednej nocy, przy łuskaniu fasoli, opowiedział całe swoje tułacze życie.

Urodził się on we wsi nad rzeką Rutką. W czasie jej pacyfikacji ocalał, jako jedyny, ukrywając się w dole z kartoflami. W wyniku tych traumatycznych przeżyć stracił mowę. Odnaleziony przez partyzantów, przebywał pod ich opieką do końca wojny. Po wyzwoleniu trafił do szkoły, w której wykształcił się na elektryka. Pod wpływem nauczyciela muzyki zafascynował się grą na saksofonie, w następstwie, czego, pracując przy elektryfikacji wsi, odkładał każdy zarobiony grosz, aby móc kupić ten instrument. Niestety, nastąpiła reforma walutowa i jego oszczędności stały się bezwartościowe. Zawiedziony sytuacją panującą w Polsce, postanowił wyjechać za granicę. Zarabiał, przygrywając do tańca w nocnych lokalach. W tych okolicznościach spotkał na swojej drodze rodaka, pana Roberta, który, z nieznanych mu powodów, wszelkimi sposobami próbował ściągnąć go do kraju, do swojego domku letniskowego. Jak się później okazało, dacza pana Roberta stała w miejscu, gdzie znajdowała się kiedyś rodzinna wieś naszego bohatera. Po wielu latach odkładania wizyty, gdy pojawił się u niego reumatyzm palców, postanowił skorzystać z zaproszenia i przyjechał do Polski, a przy okazji kolejnych odwiedzin, osiadł w rodzinnych stronach, jako nadzorca letniska.

W snutej przez stróża opowieści, niczym w wewnętrznie wypowiedzianym monologu, pełno jest inwersji, powtórzeń, dygresji, retardacji, nawiązań i odwołań. Nie ma ona zaakcentowanego początku ani końca, bo jak sam twierdzi, w jaki sposób opowiedzieć coś od początku do końca, skoro nawet „Dzień za dniem nie chcą po kolei, tylko się ten przed tym wpycha”. Sposób jego opowiadania sprawia, że dopiero lektura całej powieści daje nam możliwość spojrzenia na życie stróża, jako na całość złożoną z poszczególnych wspomnień, niepozbawioną jednak pustych miejsc. Te przemilczane fragmenty życiorysu dotyczą zdarzeń traumatycznych, niewysłowiona zostaje tragedia, która spotkała jego wieś w czasie II wojny światowej. Odczytujemy ją między słowami, na tabliczkach nagrobnych, którymi opiekuje się bohater.

Wzmianki na temat pacyfikacji wsi znajdujemy jak strzępki kartek, rozrzuconych po różnych rozdziałach powieści.  Autor Widnokręgu świadomie, bawiąc się ciszą i słowem, nie określił wprost, kto dopuścił się pacyfikacji wsi, pozostawiając z tego powodu niedosyt u niektórych czytelników. Chciał za pomocą tego zabiegu zwrócić uwagę na to, że nie jest ważne, kto dopuścił się pacyfikacji w tym konkretnym przypadku, ważne jest to, że takie rzeczy, w tym okresie dziejowym, były dziełem zarówno Niemców, Rosjan, jak i Polaków. 

Niedopowiedzeń w Traktacie o łuskaniu fasoli jest więcej. Od pierwszej strony powieści czytelnik zadaje sobie także inne pytanie: kim jest tajemniczy przybysz, którego odwiedziny stają się dla stróża pretekstem do retrospektywnego spojrzenia na całe życie? Może jest on wytworem wyobraźni bohatera, który, żyjąc samotnie, czuł potrzebę opowiedzenia swoich losów, bo jak sam twierdzi: „Opowiadając nasze życie, zaczynamy je dopiero rozumieć, dopiero to, co opowiedziane, nazwane, okazuje się nasze” i „Żyjemy w tym, co jest opowiedziane”. A może tajemniczy gość, który, jak się okazuje, nie wychodzi na zdjęciach i nie ma odbicia w lustrze, to posłaniec śmierci, wysłuchujący ostatniej spowiedzi.

Zapewne każdy czytelnik odnajduje coś innego, co szczególnie go poruszyło w powieści Myśliwskiego. Mnie zainteresowały rozważania na temat tego, co rządzi naszym życiem: przypadek czy przeznaczenie? Co sprawiło, że narrator, jako już dorosły człowiek, w twarzy mijanej osoby widzi kogoś znajomego, kto wcale znajomym nie jest, ale jak się okazuje, jest synem żołnierza, który w czasie pacyfikacji darował mu życie, bo patrząc na niego, ujrzał twarz pozostawionego w domu syna. Co spowodowało, że w obcym kraju, zazwyczaj stroniąc od rodaków, spotkał Polaka, który namolnie zaprasza go do swojego domku letniskowego, znajdującego się w miejscu spacyfikowanej rodzinnej wsi bohatera? Na te pytania, jak i na wiele innych, nie znajdziemy odpowiedzi w powieści. Musimy je znaleźć w sobie.

Zapraszamy na kolejne spotkanie DKK poświęcone książce tureckiej pisarki, Elif Şafak, Pchli pałac, które odbędzie się 21 sierpnia o godzinie 18.00 w Czytelni dla Dorosłych.

 Barbara Frankowska

Data ostatniej zmiany: 2013-07-18 09:14:05

Kalendarium - wydarzenia

Aktualnie brak zaplanowanych wydarzeń

Sięgnij po paczkę literacką IBUK Libra Polona Fundacja Orange Biblioteka Narodowa Oferta biblioteki skierowana do czytelników niepełnosprawnych
facebook